piątek, 18 listopada 2011

"A potem znowy Yyy, a potem znowu Eee"

Kiedy mnie nie było na blogu, sporo się wydarzyło. Była impreza u Łabędzia. Poznałem wuchtę zajebistych ludzi. Był klimat. Na następny dzień byłem w kiepskiej formie, ale ważne, że impreza się udała. Ostatnio uczęszczam sobie na koło filmowe. Nagraliśmy już jeden odcinek do programu „Zaginacze”. Występy przed kamerą sprawiają mi niesamowitą frajdę, hehe :) Mam nadzieję, że niedługo ruszy szkolny kabaret. Było już pierwsze spotkanie. Na następne mamy przygotować jakieś ciekawe skecze. Zobaczymy, co dobrego z tego wyjdzie. Od jakiegoś czasu często słucham kawałka Pivota, który nosi tytuł „Yyy, Eee”. Lubię go tak pewnie dlatego, że w pewnym stopniu mogę się z nim utożsamić… Z resztą, już sam niewiem. W następny czwartek najprawdopodobniej wpadam okupować teatr. Trzeba się w końcu kiedyś odchamić, prawda? Tylko, czy nie jest na to za późno? Ostatni raz w teatrze byłem w podstawówce. Ten wypad to świetna okazja do spotkania się ze znajomymi z gimnazjum. Dawno nie widziałem tych przesympatycznych twarzy :P Nawet trochę za nimi tęsknię. Od jakiegoś czasu średnio układa mi się ze sztukami. Chyba wku*wia je mój sposób bycia, a ja przecież nie zmienię się na ich jedno skinienie. To pewne. Jak się wam coś fruźki nie podoba, to macie pecha :D Z drugiej stron warto mieć kogoś, z kim można pogadać… STOP… Co ja bredzę? Od gadania to ja mam ziomków, a nie jakieś babeczki, które i tak mają w dupie moje problemy. Z resztą, z kumplami pogadam o sztukach, a ze sztukami? No właśnie. Nie powiem przecież jednej, czy drugiej, że ta trzecia ma fajną figurę, bo na bank się obrażą. Lepiej jest żyć zgodnie z zasadą, jak to kiedyś śpiewał Marley - „No Women, No Cry”. Tego się trzymam. Wczoraj byłem u ortodonty, mam już aparat założony na oba łuki. Ch*jowa opcja, nie polecam nikomu. Pewnie będę trochę przysepleniał na nowych kawałkach. ;/ Niedawno uświadomiłem sobie także, że czasem warto przyznać się do błędu. Tak jest łatwiej. Bless Ya.